wtorek, 16 lutego 2016

ROZDZIAŁ PIERWSZY ~ Szansa

Promienie słońca wdarły się przez zasłonięte kotary w ich sypialni.

Antonella wypuściła powietrze przez nozdrza, delikatnie podnosząc powieki. Uśmiechnęła się pod nosem widząc, że męża nie ma obok niej. Nie ociągając się, podniosła się z łózka, rozciągając ramiona. Spojrzała na wyświetlacz w telefonie, na którym widniała postać jej syna. Ponownie się uśmiechnęła następnie udając się do łazienki. Stając przed lustrem, nabrała w dłonie lodowatej wody, następnie obmywając twarz. 
Przeczesała włosy szczotką i spięła w luźny kucyk. Przyglądała się sobie przez chwile, następnie używając podkładu, który rozsmarowała na prawym policzku. Po wykonanej czynności, sięgnęła po szczoteczkę do zębów. Nie przerywając, wyszła z pomieszczenia i udała się do pokoju naprzeciw sypialni. Nie słyszała żadnego odgłosu ani żadnego ruchu, więc cicho pukając przekroczyła próg pokoju.

- Tjago oć sjeść. - chłopiec machnął ręką w kierunku mamy, następnie chowając głowę pod poduszkę. - Tjago bo sie śpuźnis.
Chłopiec podniósł się do pozycji na wpół siedzącej i spojrzał na mamę z uśmiechem.
- Czy ty nie potrafisz umyć zębów w łazience?
- A cy ty zawse musisz mjeć te same ploblemy? - zapytała, ciągle szczotkując zęby.

- A to niby ja jestem tu dzieckiem. - przewrócił oczami, następnie wychodząc z łóżka. - Założę się, że śniadania mi jeszcze nie zrobiłaś, bo zęby były ważniejsze?
Antonella wyciągnęła szczoteczkę i zrobiła minę urażonego dziecka, następnie wracając do łazienki. 
Thiago ciągle się śmiał i bez dłuższego ociągania opuścił łóżko, udając się do kuchni. 
Wyciągnął mleko z lodówki, następnie płatki z szafki i miskę ze zmywarki. Usiadł na stołku o wysokich nogach przy blacie, znajdującym się w centrum pomieszczenia. Leniwie chrupał ulubione czekoladowe płatki, patrząc na pusty talerz i kubek po kawie naprzeciw niego. 
- Sobie to zdążyłaś zrobić i zjeść śniadanie, a o mnie nie pomyślałaś! - powiedział z udaną obrazą, wyczekując mamy w drzwiach. Pojawiła się po chwili z ręcznikiem na głowie piorunując syna spojrzeniem. Gdy ten szeroko się do niej uśmiechnął, ta szybko to odwzajemniła i podeszła do blatu. 
- To.. to od taty. - powiedziała niepewnie, biorąc naczynia do ręki, następnie chowając je do zmywarki. 
Thiago przyglądał się jej smutnemu wyrazowi twarzy, kończąc śniadanie. 
- Wszystko w porządku? - zapytał, ale nie dostał odpowiedzi. - zawsze gdy o nim mowa to robisz się smutniejsza. - stwierdził, po czym sam wpakował miskę do zmywarki, przy której stała. 
Popatrzyła na synka i wymusiła uśmiech. 
Ma tylko dziesięć lat, a podczas wspólnych rozmów czuła, że jej syn stoi u progu dorosłości. 
Jest niezwykle mądrym i skromnym chłopcem. Był jej najlepszym przyjacielem, z nikim tak dobrze jej się nie rozmawiało, jak z własnym, rodzonym synem. 
Wpatrując się w jego ciemne oczy, które odziedziczył po ojcu, głośno odetchnęła. 

Po ojcu.. Thiago nie wie, że mężczyzna, z którym mieszkają i który od paru lat jest jej mężem, tak naprawdę nie jest jego biologicznym ojcem. 

Źle się czuła z faktem, że musi go okłamywać, ale odcięcie się od Leo było jedynym sposobem, by sama mogła o nim zapomnieć. 
Z pomocą Cristiano, pozbawiła Messiego praw rodzicielskich. 
Minęło dziesięć lat od ich ostatniej rozmowy, gdy wykrzyczała Ukochanemu, że jest nikim, że go nienawidzi i już nigdy nie pokocha. 
Była mu wdzięczna, że nie próbował kontaktować się z Thiago. 
- Ziemia do Anto! - Thiago pstryknął mamie przed oczami, na co ta wzdrygnęła się. - jeśli będziesz chciała porozmawiać, to wiesz gdzie mieszkam. - wyszczerzył się, na co ta głośno się zaśmiała i poczochrała jego już potargane przez sen włosy. 
- Zbieraj się na trening, wujek zaraz po Ciebie będzie. - chłopiec zasalutował i pobiegł w kierunku łazienki. 

~ * ~ 

Korzystając z wolnego popołudnia, postanowiła spotkać się z Ines. 
Umówiły się w centrum Madrytu, w swojej ulubionej kawiarni.
Pogoda nie przypominała raczej tej 'hiszpańskiej', ponieważ termometr pokazywał dwadzieścia dwa stopnie.
To jednak nie przeszkadzało Antonelli w tym, by nie założyć okularów przeciwsłonecznych.
Jak zwykle przyszła spóźniona, a jej przyjaciółka zdążyła już zaczepić kelnera i jak zauważyła, podać mu swój numer telefonu. Cicho się zaśmiała i usiadła naprzeciw kobiety, jednak ta nie zwróciła na nią uwagi i nadal rozmawiała z uroczym Hiszpanem.
- Ekhem. - Ines kontem oka spojrzała w kierunku źródła dźwięku i dopiero wtedy zauważyła Antonellę.
- Anto! - prawie podskoczyła. - Juan, bardzo Cię przepraszam, zadzwonisz? - kelner zaśmiał się tylko i skinął głową po czym odszedł w kierunku innego stolika.
- Ty się nigdy nie zmienisz. - Antonella przewróciła oczami, nie przestając się śmiać.
- No, ale sama przyznaj, że niezły towar tu mają. - blondynka zagryzła dolną wargę przyglądając się wcześniej poznanemu kelnerowi.
- Nie umówiłam się z tobą, żeby porozmawiać o twoim kolejnym zauroczeniu.
- Ej! - Ines złapała się na lewą pierś. - to zabolało.
- Chodzi o Leo. - powiedziała, zakładając nogę na nogę. Ines szybko przybrała poważnego wyrazu twarzy.
- Jakiego Leo?
- Ines! - Anto rozłożyła ręce w geście poddania. - Ilu Lionelów znasz? Chociaż nie, to głupie pytanie.. znając Ciebie w swoim telefonie masz zapisanych z dziesięciu o takowym imieniu.
- To z iloma Lionelami sypiam nie powinno Cię interesować. - powiedziała, udając obrażoną minę.
- Taka z Ciebie fanka piłki nożnej, a nie wiesz o jakim Leo mogę mówić..
- Od kiedy Twój brat skończył karierę, przestałam się tym sportem interesować.
- A kto miesiąc temu poszedł jego śladem i zawiesił buty na kołku?
- Nie używaj takich trudnych sformułowań.. - powiedziała, machając jakiemuś mężczyźnie, który skupił na niej swoje spojrzenie.
- Poddaje się.. - wyszeptała, opierając rękę na szklanym stole. - a Leo Messiego znasz?
Ines szybko na nią spojrzała, robiąc wielkie oczy.
- Ten który zrobił Ci bachora?
- Uważaj co mówisz. - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Och no już, już! - powiedziała wywracając oczami. - przynajmniej wiemy o kim mowa.
Antonella w myślach odliczyła do dziesięciu, po czym sztucznie się uśmiechnęła.
- Jak ja z Tobą jeszcze wytrzymuje?
- Musisz mnie naprawdę kochać. - odpowiedziała bardzo poważnym tonem, następnie odkrywając w szerokim uśmiechu białe zęby.
Antonella zaśmiała się i przytaknęła jej skinieniem głowy.
- Przechodząc do meritum..
- Jezu, Anto prosiłam Cię o coś..
- Przechodząc do sedna sprawy.. - zaśmiała się, widząc załamaną przyjaciółkę. - tak w ogóle jak ty studia skończyłaś?
- Ma się to i owo. - odpowiedziała szeptem, macając się po biuście.
Antonella nie wytrzymała i wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem, przez co z nosa zsunęły jej się okulary.
Wtedy Ines zauważyła to, co przyjaciółka chciała przed nią ukryć.
- Anto, co ty masz pod okiem? - Portugalka mocno się speszyła i ponownie założyła okulary.
- Uderzyłam się o szafkę. - wyszeptała, poprawiając włosy.
- Jestem tępa, ale nie aż tak. - również szeptała, łapiąc jej dłoń. - mąż Cię bije?
- To nie tak.. - odpowiedziała nerwowo. - chciałam porozmawiać o Leo.
- A ma to związek z tym słabym wykonanym makijażem pod okiem? - zapytała, patrząc na nią z troską.
- Poniekąd.
- W takim razie zamieniam się w słuch.
Miała nadzieję, że uda jej się zataić przed przyjaciółką fakt, że od miesiąca mąż się nad nią znęca..
znowu wszystko przez Leo Messiego.
- Dobrze wiesz, że nigdy z Roberto nie potrafiłam się dogadać.. często się kłóciliśmy, ale po każdej kłótni chwilę się na siebie gniewaliśmy i dochodziliśmy do porozumienia.
Jednak.. po tym jak Leo zakończył karierę..
- Czekaj, czekaj.. - Ines spojrzała na nią z grymasem. - co do twoich konfliktów małżeńskich ma facet, z którym prawie dziesięć lat nie masz kontaktu?
- Jeśli będziesz TYLKO słuchać, a nie przerywać, to się dowiesz.
- Okey, okey.. już Cię słucham. - Anto spojrzała na nią z lekko uniesioną lewą brwią. Ta uśmiechnęła się i ruchem dłoni zachęciła ją do kontynuacji.
- W telewizji transmitowali jego ostatni mecz w Barcy. Po meczu zorganizowany był specjalny program na Camp Nou, by jak to nazwali, godnie pożegnać mistrza futbolu.
Puszczali różne filmy z jego udziałem. Jak był małym chłopcem grającym w Argentynie, potem w Barcy i takie tam, mniejsza z tym.
Kluczowa była jego przemowa..
- Tylko mi nie mów, że mówił o tobie. - Ines szybko zakryła dłonią usta przypominając sobie, że miała nie przerywać.
- Kończę karierę piłkarską, z podwójnym smutkiem. Cristiano Ronaldo, Andres Iniesta, Kun Aguero..oni kończąc karierę mieli drugie życie, w postaci kochającej rodziny. Ja rozstaje się moją ukochaną, ale w domu na Castelldefels nikt na mnie nie czeka. Moje serce zostało w Madrycie. 
Zacytowała z pamięci, następnie patrząc ze smutkiem na przyjaciółkę. Ta po chwili zrozumiała sens tych słów i zacisnęła jej dłoń. 
- On Cię ciągle kocha..
- I za to dostało mi się pierwszy raz.

~ * ~ 

Dochodziła godzina trzynasta i Cristiano czekał na swojego syna i siostrzeńca pod ośrodkiem treningowym. Jego ojczym po raz kolejny poinformował go, że nie odbierze Thiago po treningu, bo ma za dużo pracy w biurze. 
Ronaldo nigdy za nim nie przepadał i obiecał sobie, że nigdy go nie polubi. 
Ze względu na Leo, jest, był i będzie jego przyjacielem.
Ich kontakt ograniczał się tylko do El Clasico i meczy reprezentacyjnych, gdy to Portugalia mierzyła się z Argentyną, bądź odwrotnie. Od dwóch lat nie mieli ze sobą kontaktu. Jednak to nie stało na przeszkodzie, by w każdym możliwym wywiadzie o sobie nawzajem wspomnieć i gorąco pozdrowić. 
Opierając się o swoje czerwone ferrari dostrzegł idących w jego kierunku chłopców. Najwyraźniej prowadzili jedną z tych swoich 'poważnych rozmów'. Tyle zdążył wywnioskować z ich wyrazów twarzy. 
- Cześć tato.
- Cześć wujku. - przywitali się, po czy Junior zajął miejsce z tyłu samochodu. - a.. gdzie tata? 
- Dziś jedziesz z nami. - Cristiano przyjaźnie się uśmiechnął, następnie zapraszając go do samochodu. Thiago uśmiechnął się i zajął miejsce obok kuzyna. 
- Czasem odnoszę wrażenie, że nie mam ojca. - powiedział, ale jego głosie nie było rozpaczy. Cristiano odpalił silnik i od razu pomyślał o Leo. Tak bardzo chciał, by Thiago go poznał. 
- Tato, za tydzień lecimy z Thiago do Barcelony! - Ronaldo gwałtownie zahamował, następnie patrząc z uśmiechem na chłopców. 
- Naprawdę?! - Ci spojrzeli na niego lekko przestraszeni, ale po chwili się zaśmiali. 
- Tak wujku, mamy tam turniej. 
- Lepiej być nie mogło. - Ronaldo zaśmiał się i z piskiem opon opuścił parking pod ośrodkiem treningowym Realu Madryt. 

~ * ~


- Halo?.. tak, przy telefonie..nie...nie, nie jestem zainteresowany trenerką w pana klubie...nie, tu nie chodzi o pieniądze..nie proszę pana, nie jestem zainteresowany.. tak, mogę przyjąć zobaczyć..ale tylko zobaczyć..proszę pana. nie będę u pana trenował. - rozłączył się i ze zrezygnowaniem odłożył telefon na stół.
Od miesiąca dostawał telefony od właścicieli różnych klubów na świecie, którzy chętni byli go zatrudnić. Proponowane był różne sumy pieniędzy, ale za każdym razem odpowiedź brzmiała 'nie jestem zainteresowany'. 
- Stary, a może to nie jest głupi pomysł?
- Obiecałem coś sobie.
- Ale od miesiąca nie ruszyłeś się z miejsca.. za niedługo wrośniesz w ten fotel. - Ney zaśmiał się, dopijając piwo. Leo blado się uśmiechnął i również zamorzył usta w alkoholu.
- Jak myślisz, może zadzwonię do niej?
- Ja na twoim miejscu od razu poleciał do Madrytu.
- A nie lepiej ją poinformować o mojej wizycie?
- Jak zobaczy, że dzwonisz, to wyrzuci telefon do sedesu, albo rozwali gumowym młotkiem.
- A może też tęskni?
- Gdyby tęskniła, to odezwałaby się zaraz po twojej pięknej przemowie.
- Może nie oglądała?
- Jeśli nie oglądała, to nawet nie próbuj się łudzić, że za tobą tęskni. - Ney miał rację.. poprawka, Ney miał zawsze rację.
Westchnął po czym nieprzytomnie wpatrywał się w telewizor, w którym leciała jakaś tandetna komedia romantyczna.
Ponownie usłyszał dźwięk swojego telefonu.
- Chyba zmienię numer, bo inaczej spokoju mi nie dadzą. - sięgnął po komórkę i spojrzał na wyświetlacz. - o ja pierdole.
- Co jest? - Neya nieco zdziwiło przekleństwo przyjaciela i również spojrzał na wyświetlacz. - Cris?
- Halo?
- Leo?
- Przy telefonie. Stary, co to się stało, że dzwonisz? - Leo dał głośno mówiący i odłożył telefon na stół.
- Bo Bóg wreszcie wysłuchał moich modłów.
- Nie bardzo rozumiem?
- Leo zaśmiał się i spojrzał na Neymara.
- Thiago za tydzień będzie w Barcelonie. - serce mu zamarło. Neymar klasnął w dłonie i wydał dziki okrzyk radości. Leo nie wiedział co powiedzieć. Jego syn będzie w Barcelonie. - Leo, żyjesz? 
Usłyszał radosny głos przyjaciela i w końcu oprzytomniał. 
- Zyję, żyję.. tylko nie mogę uwierzyć, jak to będzie w Barcelonie? Antonella też?
- Tego nie wiem, ale mogę się o to postarać. Chłopaki mają turniej i tydzień spędzą w La Masii. To dla Ciebie szansa, Leo.
Tak, to moja szansa. Tym razem nie zawiodę. 


_________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ! :)

Oto i mamy pierwszy rozdział (: 
Czekam na waszą opinię i dziękuję za 8 komentarzy pod prologiem, nie spodziewałam się aż takiej ilości ze względu na moją słabą aktywność na blogerze ♥

Jeszcze raz bardzo dziękuję i tym, którzy wczoraj rozpoczęli ferie (tak jak ja), życzę udanego wypoczynku, a reszcie jak najmniej stresu w szkole, na studiach, czy w pracy! ;*


Do następnego! ♥

poniedziałek, 8 lutego 2016

PROLOG ~ Blizny przeszłości


10 LAT PÓŹNIEJ 


W szatni przebywał w samotności.
Za pięć godzin i czterdzieści dwie minuty, rozegra ostatni mecz w karierze.
Na Camp Nou od samego rana zbierały się tłumy, na oficjalnym pożegnaniu mistrza i boga futbolu.
Dziś liczebność na stadionie pobije rekord. Jest tego pewien.
Był kochany przez każdego Katalończyka i co drugiego fana piłki nożnej na świecie.  Z piłką robił co chciał, dryblował, żonglował i strzelał nieprawdopodobnie piękne bramki.

Przysiadł przy szafce z numerem '10', gdzie zapisane było jego nazwisko i rozsznurował białe adidasy. W ciszy pozbył się reszty garderoby, następnie biorąc do rąk bordowo-granatową koszulkę.
Smutny uśmiech nie znikał z jego twarzy od kilku tygodni. Dokładniej od dnia, gdy na konferencji prasowej ogłosił koniec kariery piłkarskiej.
To były jedne z trudniejszych tygodni w życiu.
Piłka nożna była wypełnieniem ogromu wolnego czasu, pasją od dzieciństwa i partnerką życiową, o której nieustanie myślał w ciągu dnia i każdej nocy przed zaśnięciem.
Wciągając w nozdrza zapach koszulki przymknął powieki, następnie wypuszczając z płuc powietrze.
Przełożył głowę przez otwór, następnie szukając rękawów. Powoli przeciągnął koszulkę w dół, dłonią przejeżdżając po prawej stronie klatki piersiowej, gdzie znajdował się wyszyty herb jego ukochanej drużyny.
Barca była jego drugim domem. Tutaj każdy witał go z otwartymi ramionami, jak kochająca żona, gdy mąż wraca po ciężkim dniu pracy.
Tutaj dostawał ciepło i wsparcie, które nie czekało na niego po powrocie na Castelldefels.
Tutaj miał wszystko, a pomimo ogromnego dostatku, brakowało jednego.

Ponownie zajął wcześniejsze miejsce, zakładając spodenki i następnie ochraniacze.
O niczym nie myśląc, wciągnął na nogi getry, zawijając je przed kolanami.
Spojrzał za siebie, gdzie leżała opaska kapitana. Założył ją na prawe ramie, następnie sięgając do szafki po korki.
Łezka zakręciła mu się w oku, gdy wkładał but na lewą stopę.
Z dokładnością zasznurował obuwie, chowając sznurówki pod język.
Następnie założył lewą nogę na prawe kolano i potarł zewnętrzną część korka.
Pod wpływem tarcia, na bucie pojawił się napis.
Zapisane tam było wszystko, czego mu brakowało.
Thiago & Antonella.
~ * ~ 



Witam bardzo serdecznie na moim OSTATNIM opowiadaniu na blogerze! :) 
Jak już wcześniej informowałam, zmieniłam całą fabułę i kontynuację zaczynam od nowa :) 
Mam nadzieję, że ktoś jeszcze tutaj ze mną jest i będzie do końca - choć jak sami wiecie, ciężko się ze mną współpracuje xd 
Rozdziały powinny pojawiać się raz na dwa tygodnie, jeśli będzie inaczej będę od razu informować! :) 

Zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza i wyczekujcie pierwszego rozdziału!

A za oprawę bloga bardzo dziękuję Asi Trzcińskiej i to Tobie dedykuje ten prolog! :)
P.S wiem, że Cristiano był twoim pierwszym piłkarskim bogiem, także zapewniam Cię, że pojawi się on w kolejnych rozdziałach! :D